Konkurs piosenki

Kołatka – stuk, stuk!

„…to apetyt rośnie wilczy na poezję, co być może drzemie w nas”

/Jonasz Kofta/

Poezja, wcale nie przez wielkie P, nie ta wydana, oprawiona w okładki, lecz rodząca się w sercu zwykłego sobie człowieka, amatorska, pisywana nieśmiało, bez przekonania może, może dla zabawy, może jako odpowiedź na dręczące pytania, emocjonalny zawór bezpieczeństwa?

Prawie każdy choć raz w życiu spróbował… Zwykle to bardzo osobiste, wstydliwe, skrywane w szufladzie.

 

Kołaczemy więc do waszych serc, odważcie się – podzielcie się.

Ogłaszamy, że pod patronatem Herberta, którego wiersze nabierały mocy w szufladach dobrych naście lat

trwa KONKURS POETYCKI NA WŁASNY WIERSZ.

Skład jury gwarantuje emocjonalny stosunek do poezji

 

Jarosław Klejnocki – pisarz, poeta, krytyk literacki

Magda Raczko-Pietraszek – malarka i poetka

Iza Przyłucka – pomysłodawczyni zabawy z poezją

Rozstrzygnięcie konkursu poetyckiego na własny wiersz KOŁATKA

 

Zwycięzcy w kategorii „młodsi”:

Karolina Jasińska – godło „Panna Szalikowa”
Ania Kowalczyk – godło „Stokrotka”
Monika Pietraszek – godło „Czekolada”

 

Zwycięzcy w kategorii „starsi” :

Paweł Biliński – godło „ASF
Jacek Ebert – godło „605”
Olaf Kamiński – godło „Wierszokleta 33”

wyróżnienie otrzymał wiersz „Sałatka z tego co masz w pokoju i lodówce” Tomka Eberta

 

Nagrody są równoległe, nie zostały przyznane miejsca, gdyż to nie przylega do poezji. Zatem nie ma miejsca pierwszego, drugiego czy trzeciego.
Komisja w składzie: Agnieszka Gasper, Magda Raczko-Pietraszek, Jarosław Klejnocki była raczej zgodna co do zaproponowanych tekstów.

 

Zwycięzcy otrzymali nagrody – bony do sklepu internetowego Merlin w wysokości 100 zł, podobnie jak w „Sztukatorach”, ufundowane przez MKIDN, MGOK, STU i SPZG.

 

Po ogłoszeniu wyników autorzy odczytali nagrodzone utwory. Niestety, nie mogliśmy posłuchać wierszy Karoliny Jasińskiej, gdyż podczas prac jury nastąpiło zbyt głębokie utajnienie jej wierszy. Zwycięzcom i wyróżnionemu gratulujemy, a wszystkim uczestnikom bardzo serdecznie dziękujemy za udział w konkursie. Pamiątkowe tomiki metodą najprostszą wykonane wkrótce pojawią się w Zalesiu.

 

Swoją drogą osobliwość:
w grupie młodszej same panny
zaś starsi panowie
cóż to znaczy
kto odpowie?

 

ŚCIAGNIJ WSZYSTKIE ZGŁOSZONE WIERSZE TUTAJ

Zobacz zdjecia z przedstawienia i rozdania nagród

 

Ogłoszenie konkursu poetyckiego w Zalesiu Górnym
stało się czymś w rodzaju smugi słonecznego światła 

na jesiennym pochmurnym niebie,
kiedy to z wszechogarniającej szarości
promień wydobywa to,
co najważniejsze, to co ukryte.
Chwile stają się poematem,
a uschnięty liść nabiera epokowego znaczenia.
Spotykamy się na ulicach,
ścieżkach i drogach,
widzimy twarze,
dzięki poezji możemy poznać również serca tych,
których codziennie mijamy.

W podziękowaniu za odwagę autorom wierszy

Magda Raczko-Pietraszek – członek jury

 

Ania Kowalczyk

Oda do miłości

 

Gdyby można było Cię zmierzyć, byłabyś duża.
Gdybyś miała kolor, to byłabyś czerwona.
Gdybyś miała smak świeżej truskawki.
Gdybyś miała postać galaretki.
Zakończę tę odę moim westchnieniem-byłabyś przyjemnością, a nie utrapieniem.

 

***

 

Słowa, które kiedyś mnie raniły,
Teraz wydają się śmieszne,
Choć blizny zostały jeszcze,
Nie istnieją dla mnie osoby, których się brzydziłam,
Zapomniałam już wszystko i wybaczyłam
Aby nie być taką, jaka oni byli
Chcę żyć inaczej od tej chwili
Nie wiem czy ja świętą byłam
Dlatego przepraszam
Jeśli też zawiniłam

 

***

 

Moje słowa są silniejsze niż twoje uczucia
Ranią i bolą
Rzucam nimi na prawo i lewo
Nie patrząc na ciebie
Nie wiem, że cierpisz
Jestem nieczuła
Jestem sobą
Od siebie samej nie ucieknę

 

Karolina Jasińska

 

Niepozorne

Kiedy jeden dzień się kończy,
a drugi zaczyna
Wtedy jeden krótki moment
Wtedy jedna krótka chwila
Niepozornym są przełomem
Niezauważalnie znaczące
Sekundy spokój mącące

 

Mimowolne przeciwieństwa
Zawsze będą
Na pewno?
Nie na pewno.
Tajemnicze niewiadome
Przewidywalnie ustalone
Przeciwieństwa, których nikt nie rozumie
Chwile, których nikt nie zauważa
A przecież rzeczywiście buduje
To, co zmiennie się powtarza

 

Cud ciemna nocą

Kiedy serce samo krzyczy
Sam na sam jest w swych zmartwieniach
Samo w tłumie, na ulicy
W nocy szuka ukojenia

 

Czar dyskotek
Ławki w parku
Nie dla serca samotnika
To dla par i nocnych marków
Dla nich żyje ta ulica

 

Lecz w zaułku mrocznej bramy
Lub pod drzewem w głębi parku
Niespotkanie żadnej pary ani żadnych nocnych Marków

 

Tam się kryją samotnicy
I żałosne serca płaczą
W tłumie giną na ulicy
Niewidzialne są rozpaczą

 

Jeśli spotkasz samotnika
Lub gdy zachcesz go odszukać
Długo będziesz za nim chodził
Długo będziesz do drzwi pukać

 

Cień człowieka

Zimne ciało
Blada twarz
Dłoń skostniała
Trupa masz
Nie na wiele on się zda
Kiedy duch w zaświaty gna
Dół już kopią
Krzyż zbijają
Czekać jeszcze?
Nie czekają

 

Już po wszystkim
Cichy cmentarz
Jeszcze ktoś przy grobie klęka
Dziwna postać
Płacz nią miota
Męczy, dręczy
Strach, tęsknota
Podejdź bliżej
Tam ktoś czeka
To nie człowiek
Cień człowieka

 

Co ta rozpacz z nim zrobiła?!
Dobrą duszę tak zniszczyła
Patrz!
Już przy mogile nie ma człowieka
Tylko jakiś cień przed sobą ucieka

 

Monika Pietraszek

***

Idę przed siebie
Kolejne potknięcie zwątpienie
Ale szybko odchodzi
Przemija

 

Do celu ciągnie mnie siła
Siła marzeń jeszcze nie spełnionych

 

Oglądam się za siebie
Kolejny błąd

 

Idę dalej
Aleją prowadzącą do celu
W cieniu drzew dusz tych którzy zwątpili
Aleją słońca szczęścia i zwycięstwa

 

Jeden świat już minęłam
Jestem blisko
Nie muszę tego widzieć
Czuję i wiem że mam rację
Nagle staję
To już tu

 

I nic się nie zmieniło

 

***
Kiedy świat się zatrzyma
Będę daleko od tych którzy nie wiedzą co dalej
Czasem się zastanawiam co powiesz
Kiedy pójdę i zniknę
Tak wiele rzeczy prowadzi mnie do słońca
Wydaje mi się ze już nigdy nie wrócę
Bo miliony samochodów i ludzi
Znaczą trochę mniej niż jedno istnienie

 

***

 

Kolejna noc
Wciąż te same gwiazdy
Kolejny cień
Nic nie znaczący księżyc
Gapi się bezczynnie
Na całe nasze życie
Wiedząc wszystko i jednocześnie nic

 

Kolejny dzień
Wciąż te same chmury
Na płynący czas
Patrzą sobie z góry
I płynął razem z nimi i nami wszystkimi
Przed siebie gdzie końca nie ma nic

 

Kolejny zmierzch
Czy kolejny poranek
Spotyka się wtedy
Pół księżyca pół słońca
To czas początku i równocześnie końca
Cóż więcej powiedzieć?
Nic się nie zmienia
Ta ciągła rutyna
Kończy się i rozpoczyna

 

Olaf Kamiński


Jesień

Ciemno, zimno, lecz przepięknie
Koty dłużej siedzą w domu
Liście barwę swą zmieniają
I spadają po kryjomu

 

W domu ciepło, w domu miło
Piec codziennie brzuch otwiera
Grab przy brzozie płonie z trzaskiem
Znów zajęcie ma siekiera

 

Noc jest czarna. Noc jest cicha
Ciepła kołdra wreszcie z nami
Mgła nad ranem. Siwa, piękna
Wisi cicho nad polami

 

Czarny kot na stołku siedzi
W ogień patrzy, kości grzeje
Czarna kawa, czarne „EGO”
A wiatr nad kominkiem wieje

 

Suche

Sucha trawa
Suche drzewo
Suchy liść
I czyste niebo

 

Suche szczapy
….już w kominku
Suchy wiersz
Po jednym drinku…

 

Rodzynka spadła z ciasta

Nie do wiary moi mili
Bo rodzynka w jednej chwili
Spadła z ciasta, co urosło
I wysoko ją wyniosło

 

Spadła prosto na grzałeczkę
Poleżała tam chwileczkę
W dym się szybko zamieniła
Chleba jednak nie zniszczyła

 

Chleb inaczej dziś pieczony
Na życzenie mojej Żony
Z miodem, jajkiem i orzechem
Spalić go jest wielkim grzechem

 

Więc dmuchałem, więc chuchałem
Chleb dla Żony ratowałem

 

***

 

W lesie

 

Tam, gdzie dochodzą nieliczni
Na starym dębie
Kapliczka
Przypomina o dawnych czasach
Prosi o chwilę zadumy
O modlitwę dla tych, co poświęcili życie

 

Niby wiele takich miejsc

 

…to jest inne…

 

Schowane głęboko
Ukryte przed ludźmi
A jednak żywe

 

Świeże kwiaty
Czysta biała serweta
Ślad po grabkach
Napis

 

Rowery oparliśmy o drzewo

 

I podziękowaliśmy Bogu

 

Paweł Biliński


Nie mam pewności

 

Nie mam pewności
Czy świat z nicości powstał, czy światłości
I to mnie złości

 

Nie wiem czy dziś, czy
za miesiąc umrę, czy za lat pięćdziesiąt
I to mnie niszczy

 

Nie jest też jasne
Czy cierpiał będę, czy cicho odejdę
I to jest straszne

 

Poza tym nie mam
większych kryzysów, żyję bez stresów
Nieźle się trzymam

 

Noszę je codziennie

 

Noszę je codziennie
więc trochę już wysłużone
Ma parę ciemnych plam
jakieś dziury i łaty

 

Nie zawsze mi w nim wygodnie
a czasem nawet mocno uwiera

 

Ale trudno przyszłoby się z nim rozstać
Lubię je przecież
I tak się przyzwyczaiłem
że nie wiem jak to by było bez niego

 

Więc noszę je codziennie
od czterdziestu lat
Moje życie

 

Wielki Zderzacz Uczuć

(inspirowane uruchomieniem Wielkiego Zderzacza Hadronów w CERN)

 

W wielkim cyklotronie uczuć
próbuję się zbliżyć
do prędkości światła twoich oczu
Gnany ładunkiem bezsilności
szaleńczo pędzę ci wprost na spotkanie

 

Tak bardzo chciałbym się przedrzeć
przez barierę potencjału milczenia
Poznać wszystkie tajemne
stany energetyczne twojej duszy

 

I gdy moje uprzedzenie
zderza się z twoją niechęcią
wyczuwam wokół
nowe cząstki nieznanych uczuć
ciemną materię wzruszeń
starszych
niż wszechświat naszej miłości

 

Jacek Ebert

 

1.

podejrzliwie patrząc przemykam po mieszkaniu
sprawdzam czy nikt nie podgląda
ukryte przenoszę do gabinetu
zamykam drzwi na klucz
wstydliwie upycham wiersze i rysunki do szuflady

 

2.

bursztyn w końcu uwolnił muchę
czekała biedaczka 200 milionów lat
teraz cieszy się, że będzie mogła
normalnie umrzeć

 

jak na muchę przystało

 

3.

pisać
malować
grać na wiolonczeli
śpiewać

 

szepty na boku, porozumiewawcze spojrzenia,
znaczące pukanie się w czoło

 

dawniej leczono takich upuszczaniem krwi
lub stawianiem pijawek

 

 

Tomek Ebert

 

sałatka z tego co co masz w pokoju i lodówce

 

zawartość kanapkowa
pietruszkowo chrzanowa
sałatka musztardowa

 

nożykiem pokrojona
z rzodkiewki i kalafiora
z muchomora i magnetofona

 

z organów i pinezek
z muszek do miseczek
pomidorów i chusteczek

 

sałatka miodowo czerwona
kabaczkowo zielona
zjem ja tam gdzie siedzi ona

 

chciał bym ci zrobić na złość
do tego dorzucić kość
i żebyś schudła na ość

 

może by tak wreszcie
zacząć jeść wcześnie
przyniosę więc ci we śnie

 

sałatkę z dziwnych ornamentów
z kluczyków i zakrętów
zaklętych kalmarowych odmętów

 

nie no, sałatka głupi temat
idę spać, kończę poemat

 

2.

choć kręci się w głowie
i późna już pora
wszystkim zaśpiewa
ta dziwna zmora

 

pamiętam dokładnie
na frytek pudełku
narysowany obrazek
w tłumie i zgiełku

 

już nie wiadomo
czy z przyzwyczajenia
pisze do ciebie
bez przemyślenia

 

mam tylko nadzieję
że obudzę się rano
a ty będziesz obok
z piwem i śmietaną

 

dla kogo teraz?
a dla mnie zwrotka
żebym znalazł kochaną
reporterkę na wrotkach

 

dobranoc wszystkim
będziesz moją gwiazdą
i nic dziwnego
ze inne już gasną

 

prawie druga w nocy
w fioletach mojej wanny
już się świat rozpływa
ja pisze dalej dla tej panny

 

się wszystko rozmazało
już nic nie przeczytam
czy dużo błędów
rano zapytam

 

pyszczek uśmiechnięty
okienko ma dziwne
kamień w sercu
rączki takie zimne

 

coś tam mi pisze
o jakimś profilu
a ja chce słyszeć
o szpaku i gilu

 

3.

zaprosiła mnie
to mega rzadkość
a ja mam wszystko
i buzi twej gładkość

 

ktoś mi dziękuje
za rysunku ładność
a ja czuje wzroku
swą niewyraźność

 

nigdy cie nie ujrzę
bo gdy umyje ręce
będę śpiewał
przy drzwiach w twej łazience

 

będę kiedyś twórcą
super i wspaniałym
będę śpiewał wierszem
opowiadał kawały

 

a na razie jestem
w dużych butach gamoń
i chce się odurzać
w cieple twych ramion

 

kiedyś może będzie
i o tobie piosenka
a na razie spać chce
i to mnie nęka

 

nie pisz już tomaszu
tego wiersza dalej
nikt go nie czyta
idź spać nie szalej

 

pojutrze koncert
jutro rano praca
sława przed tobą
a ty znów masz kaca

 

zadanie na jutro
jest bardzo proste
może dla ciebie
o centymetr urosnę